Święta ogłaszam za rozpoczęte. Zatem Wszystkim czytelnikom mojego bloga, i tym stałym i tym którzy zaglądają tu okzajonalnie, życzę po prostu Wesołych Świąt. 
Tak bardzo spodobał mi się ten jakże fantazyjny dobór znaków drogowych, że nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem dla Was fotkę. Znak ten został przywieziony przez drogowców i niedługo zostanie ustawiony przy ul.Kopernika. A może ktoś z Was pokusi się o rozwiązanie zagadki i powie mi jak pojechać objazdem, żeby nie złamać przepisów drogowych?
Odpoczynek czasami od codzienności by się przydał, więc może jakiś fajny wyjazd, a nie ma to jak podróżowanie w takich warunkach luksusowym autobusem. No i od razu imprezkę towarzyską można urządzić w trakcie jazdy. Foto ma już 3 lata bo zrobilem je przy okazji konferencji jaka odbywała się w Lubinie, a jeden z lokalnych przewoźników prezentował to oto cacko, które można nawet wynająć. To jak, kiedy jedziemy? Kto chętny? hehe ;)
Przyszła mi ochota na leczo. Paprykę miałem zamrożoną, kupiłem więc jeszcze - "pomidory całe bez skórki" w puszce oczywiście. Oto co po otwarciu puszki ukazało się moim oczom. Tak tak, to pomidory bez skórki, ale czy całe??? Jeśli mi nie wierzycie spójrzcie na fragment etykiety. Hmm ocena należy do Was, no chyba, ze to jakaś nowa "odmiana". W każdym razie patrzcie, podziwiajcie, komentarze dodawajcie...
Post zatytułowałem "wiosna" chociaż biorąc pod uwagę to co mamy za oknem powinienem chyba powiedzieć "byle do wiosny". Zatęskniłem już za wyższą temperaturą i tak oto przypomniało mi się jak to wiosna zawitała zaledwie kilka miesięcy temu do naszej galerii, co dokumentuje fotografia obok. Ale w końcu jeszcze tylko kilka miesięcy i już zobaczymy zieleń za oknem i pięknie rozkwitające roślinki...
PS więcej komentarzy proszę :)
No i śniegiem posypało, zasypało nam cały Lubin, nawet (na foto) remontowaną ulicę Odrodzenia, która obecnie wygląda jak "wykopalisko" ale efekt na pewno będzie ładny, niech tylko pogoda się poprawi to i warunki pracy przyspieszą tempo robót.
To drzewko to Bonsai Zelkova. Tak wyglądało jeszcze niedawno, niestety mamy jesień i tak jak większość drzew i to zrzuciło listki i zapadło powoli w zimowy sen, aby wiosną wypuścić nowe. Tak bynajmniej napisano w pewnym poradniku, bo już się bałem, że pewnie źle się nim opiekowałem.
Ten post dedykowany jest dla wszystkich z Bydgoszczy. Nie wiem jak wygląda Bydgoszcz, bo jak narazie "zwiedzałem" to miasto jedynie przy użyciu tak sprytnego wynalazku jakim jest "google earth". Odnośnie jednak tytułu postu i fotografii to prezentuję na niej fragment Bydgoskiej Karty Miejskiej, której imiennym (i dumnym) posiadaczem jestem od jakiegoś czasu.
Fermę strusi razem z Medico mijaliśmy schodząc sobie z Wdżaru. Jak widać żaden z przedstawicieli tego gatunku nie chciał zbyt specjalnie pozować do sesji fotograficznej, a menager... hmm sądzę, że to któryś z nich mówił wyłącznie językiem strusim a nie było z nami tłumacza ;)
Tak naprawdę miałem zupełnie inny post umieścić, ale zaczynałoby się znowu na "S" i byłoby tendencyjnie.
Przełęcz Snozka tuż u podnóża Wdżaru, z którego widoki podziwialiście w poprzednim poście. A to co widać na zdjęciu zapewne Was ciekawi. To jest właśnie słynny pomnik autorstwa Władysława Hasiora - wietrzne organy, stojące w tym miejscu od 1966 roku, które niestety nigdy nie zagrały i z tego co wiem zgodnie z życzeniem samego autora rdzewieją maksymalnie aż do chwili ich totalnej zagłady. Konstrukcja jednak jest ciekawa. 
Lubię góry oj tak. Do tego stopnia, że znowu nad morzem nie byłem heh, no ale Podhale, Pieniny i w ogole te rejony Polski są cudowne. Oto zaledwie fragment wspaniałego widoku jaki rozpozciera się z wulkanicznej góry "Wdżar", a to zaledwie 766 m.n.p.m. w oddali widać "Trzy korony". 
"M" jak motyl lub "M" jak makro - to już akurat sami wybierzcie. Tym razem korzystam z fototeki Medico. Oczywiście jest to obiecany ciąg dalszy serii z cyklu górskiego urlopowania się. W przygotowaniu mam kolejne zdjęcia, ktore zapewne niedługo tutaj umieszczę.
Urlop w górach mi się udał, było dużo spaceru, piękne widoki (wkrótce fotki) nie brakowało mnóstwa atrakcji. Szkoda tylko, że nie mogłem zabrać do Lubina tego oto kwiatka, może kogoś bym nim obdarował... Hmm, no cóż pozotaje jedynie spojrzeć na to, jakież udane makro nieprawdaż?
Oto wspaniały przykład owoców pracy Lubińskich drogowców. Na jednym z osiedli postanowiono odnowić poziome oznakowanie miejsc parkingowych dla niepełnosprawnych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dotychczasowową metodę, która polegała na ponownym pomalowaniu dotychczasowych symboli i pasów zastąpiono tą - iście "nowatorską". Panom drogowcom gratuluję inwencji twórczej, jeszcze kilka lat, kilka kolejnych malowań i nagle zabraknie miejsca, ale wtedy zawsze będzie można... zmienić kolor farby.
Jakiś czas temu zadawałem Wam zagadkę, ale niestety nikt nie postarał się nawet odrobinę o udzielenie odpowiedzi, zaś "Medico" dobrze wie o co chodziło ;) hehe. Z tego też powodu taka mała podpowiedź? Nieee, skądże znowu oto po prostu nasz lokator - nazywa się Filip albo Kuba... A Wy które imię byście wybrali?
Podobno mój blog przez ostatnich kilka ładnych dni "zarósł pajęczyną" hehe. Takie było wczorajsze spostrzeżenie mojego frienda. Tak więc postanowilem wreszcie przyłożyć się i wrzucić coś nowego. Oto jednodolarówka, którą noszę praktycznie zawsze przy sobie "na szczęście". Jakby nie było dolar stanowi od lat najbardziej znaną wymienialną walutą miedzynarodowych rozliczeń finansowych... no dobra dość ekonomii tylko chciałem ją Wam zaprezentować :)
Jak już czytacie mojego bloga to pokuście się o zgadnięcie co to jest? Hmm, tak coś polubiłem i właśnie teraz mnie to ostatnio zajmuje, chociaż kiedyś nie do pomyślenia bo ja z tym nic wspólnego nie miałem. Ale to może oddam już Wam, czytelnikom moim inwencję twórczą...
Bywają różne - wizytowe, zimowe, a te akurat na zdjęciu są sportowe - jednym słowem buty. Tak, tak, zgadliście dyskretny temat sportowy w tle ;) Trzeba czasami zadbać o kondycję, zacząłem więc troszkę sobie ćwiczyć, a że "pure" otworzyli w Lubinie to oczywiście uczęszczam tam sobie. A po ćwiczeniach nie ma nic lepszego jak sauna i basenik, a że wszystko na miejscu to jest super.
Tak, dobrze widzicie, to to moje, w niedzielny wieczór pieczone ciasto kokosowe. Znowu co niektórzy stwierdzą pewnie, że mam za dużo czasu :) Ale jakie pyszne było, mniam. Następnym razem może jakiegoś piernika upiekę, ale to się jeszcze zobaczy. No w końcu przez żołądek do serca... Z resztą podobno faceci to dobrzy kucharze. No dobra nieskromny byłem w tym ostatnim zdaniu.
Te urządzenia mają zrewolucjonizować system przesyłek w naszym kraju - paczkomaty. Pierwszy jaki w zauważyłem nieopodal ul.Sikorskiego stoi (na foto). Dostarczanie przesyłek podobno w ciągu 2 dni gwarantują. Kiedyś będę musiał to urządzonko przetestować. We Włoszech to nawet z automatu do napełniania butelek mlekiem można skorzystać. W sumie to i tak jeszcze daleko nam do kraju kwitnącej wiśni gdzie automaty do wszystkiego praktycznie na ulicach stoją, no może do prawie wszystkiego... 
Czas na przerywnik kulinarny znowu dzisiaj :) Deser waniliowo-czekoladowy z bitą śmietaną, który serwowałem moim gościom w minioną sobotę. Podobno smakowało tak samo dobrze jak wyglądało. Dzisiaj natomiast ciasto podawałem, które wczorajszego późnego wieczorka przychciało mi się piec. Szkoda tylko, że wirtualnie nie mogę Was wszystkich poczęstować, więc niestety jedynie sam widok musi Wam wystarczyć. Ja natomiast już myślę co by tu jutro wrzucić na bloga.
Kostka sam nie wiem do jakiej gry służąca. A może ktoś z Was wie i mi podpowie w komentarzu. Dostałem ją już dość dawno i w sumie leży sobie na półce pełniąc rolę ozdoby. Faktem jest, że chciałem dzisiaj wrzucić foto zupełnie innych kostek ale tamte to może innym razem pokażę na blogu. 
Mandarynki czyli inaczej "Citrus reticulata Blanco". Czy wiecie, że ich zawartość w blisko 87% stanowi woda? Zwykle są dokładnie takie jakie lubię, nie za duże, mieszczą się w dłoni, a ten smak... mmmm, pycha. To ja w takim razie zabieram się do zjedzenia kilku następnych bo mam ich jeszcze trochę i tylko kuszą mnie zapachem.
Pierwszy wątek kulinarny na moim blogu. Spaghetti... nazwy dalszej nie podam bo to po prostu sos pomidorowy mojego autorstwa, makaron też sam... gotowałem ;) Podano do stołu, a następnie spożyto. Pyszne było. Wiem, wiem, wcześniej nieco obiecałem, że poszukam jakiegoś przepisu na coś azjatyckiego (dot. pałeczek), może za jakiś czas przygotuję, na pewno się o tym dowiecie.
Na lewo patrz, na prawo patrz... telebim wszędzie zobaczysz. Wyrastają jak grzyby po deszczu. Ten na fotografii obok tuż przy skrzyżowaniu ulic Sikorskiego i Sybiraków stoi na wprost Cuprum Areny, na której największe w regionie telebimy zamontowano. A co na nim zobaczymy...? Tak, zgadliście, reklamy, reklamy, reklamy, no i przerwach bardzo aktualną prognozę pogody, hmm sprawdza się nawet w 100%.
Szkoda, że na nich filmów ciekawych nie wyświetlają, bo chociaż ludzie wyszliby masowo na ulice, nawet przy -3 stopniach.
Zacząłem od podróżowania, więc może tym razem dużym skokiem zajrzymy do Azji? Dzisiaj otrzymałem te oto oryginalne pałeczki w jedwabnym, haftowanym etui, które sami widzicie na zdjęciu obok. 
Tak sobie myślałem, co by tutaj napisać i jaką fotkę umieścić w pierwszym poście. Postanowiłem jednak małą przejażdżkę zrobić po zaoceanicznym kraju kojarzącym nam się kolorem zielonym (niewiedzieć czemu ;) Ot i w ten sposób na foto znalazły się bilety do Chicagowskiej kolejki miejskiej, wizytówka dobrej kafejki o nazwie Moulin Rouge, a nawet karta klucz z pokoju hotelowego, ale ta ostatnia już z Las Vegas. 
