Dawno już nie miałem wątku kulinarnego w moim blogu, więc oto proszę... przygotowano, na stół podano, a następnie spożyto - mniam. Tak tak naleśniki oczywiście. A co do nadzienia: były z serem, a na nich konfitury śliwkowe domowej roboty - istne "niebo w gębie". A tak przy okazji to ktoś mi się chwalił, że robi przepyszne naleśniki, ale jeszcze mnie nimi nie poczęstowano.
PS. A tak przy okazji chciałem dodać, że te, którymi niedawno częstował mnie Jacek były pyszne (z serem i brzoskwiniami).